Trafiłam na taki moment w swoim życiu, że zaczęłam potrzebować czegoś więcej, choć nie do końca wiedziałam, na jakiej płaszczyźnie. Po tym, jak mój brat zabrał mnie na spokojną przebieżkę po lesie, nagle zrozumiałam, ze bieganie może stać się moją pasją…i tak jest teraz.
Moje pierwsze samotne wybieganie pamiętam do dziś. Postanowiłam przekroczyć dystans pięciu kilometrów na grójeckim stadionie. Nie miałam butów do biegania (to błąd!), tylko zwykłe trampki, za ciepło się ubrałam i nie wiedziałam jak szybko powinnam biec. Postanowiłam jednak zrobić kilka rund wokół stadionu. Padłam w połowie pierwszej… Miałam wrażenie, że płuca zostawiłam po drodze, a do butów ktoś mi złośliwie wlał ołów. Sapałam, dyszałam, traciłam oddech, objętość mojej twarzy zwiększyła się dwukrotnie, a kolorem przypominałam dorodnego buraka. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie jest to sport dla mnie, że tego nie znoszę. Ale następnym razem podeszłam do biegania z głową, czyli z rozsądnym planem treningowym i odpowiednimi butami. Są niezbędna, aby chronić stawy. Na początku delikatnie truchtałam, a kiedy poczułam, że tracę oddech, przechodziłam do marszu. I tak dopóty, dopóki oddech się nie uspokoił i nie wrócił do swojego rytmu. Co tydzień wydłużałam odcinki biegowe i skracałam marszowe. Z każdym treningiem oddech wyrównywał się coraz szybciej, płuca już tak nie szalały, a ja zaczęłam mieć prawdziwą radość z biegania.
Czuję, jak treningi bardzo pozytywnie wpływają na mój organizm. Od kiedy biegam, nie zaziębiam się tak często jak kiedyś. Dzięki wydzielanym endorfinom jestem szczęśliwsza. Stałam się osobą świadomą swojego ciała. Jednocześnie, biegając, bardzo się spełniam. Szczególnie jak mam zły dzień, trening bardzo mi pomaga i sprawia, że czuję się lepiej, dodają mi też energii. To taki paradoks- na zmęczenie najlepsza jest aktywność fizyczna.
Bieganie stało się celem samym w sobie, bo nadało sens mojemu życiu. Trening jest dla mnie każdorazowo momentem wyciszenia. Wtedy jestem sama ze sobą. Mogę oderwać się od jakichkolwiek myśli i po prostu biec albo wręcz odwrotnie- przemyśleć pewne sprawy. Każdy trening jest inny, ale zawsze dodaje euforii. Czy bieg jest mniej lub bardziej intensywny, to nieistotne, bo i tak daje upust emocjom. Czasami wchodzę wręcz w stan hipnozy. Zdarzało się nawet, że trenowałam w ekstremalnych warunkach- temperatury minusowe, śnieg po kolana. Moi bliscy byli pewni, że się rozchoruję i będę miała zapalenie płuc. Pamiętam swój 15-kilometrowy bieg, podczas którego padało. Zastanawiałam się, co robić. Byłam w miejscu, gdzie ani nie mogłam zamówić taksówki, ani skorzystać z komunikacji miejskiej, i pomimo że lało jak z cebra, byłam nadal zmotywowana do zrealizowania celu, który sobie na ten dzień postanowiłam. Pomyślałam, że jeśli podczas półmaratonu się rozpada, to też nie odwołają imprezy, tylko będę musiała biec. I pobiegłam.
Wśród znajomych wielu deklaruje chęci do biegania, ale nikogo nie można zmuszać- bo każdy musi dojrzeć do tego sam. Ważne jest, aby biegać z sercem- nie przejmować się wynikami i bakiem kolejnych rekordów, ale biegać dla przyjemności. Dla mnie ważna jest każda meta, bez względu na wynik. Każda, bo to dowód na to, że chciało mi się chcieć.
Bieganie jest trudną dyscypliną sportu, bo jest bardzo indywidualne. Wiem jedynie, że każdy może zacząć w ten sposób dbać o siebie i to w każdym momencie życia. Ciężko trafić do danej osoby, bo wszyscy mamy inne oczekiwania. Dlatego nie namawiam, po prostu biegam.
Monika Dąbrowska
Wyróżnienie w konkursie na esej Zainspirowani do biegania
gru 18 2014
Zainspirowani do biegania
Trafiłam na taki moment w swoim życiu, że zaczęłam potrzebować czegoś więcej, choć nie do końca wiedziałam, na jakiej płaszczyźnie. Po tym, jak mój brat zabrał mnie na spokojną przebieżkę po lesie, nagle zrozumiałam, ze bieganie może stać się moją pasją…i tak jest teraz.
Moje pierwsze samotne wybieganie pamiętam do dziś. Postanowiłam przekroczyć dystans pięciu kilometrów na grójeckim stadionie. Nie miałam butów do biegania (to błąd!), tylko zwykłe trampki, za ciepło się ubrałam i nie wiedziałam jak szybko powinnam biec. Postanowiłam jednak zrobić kilka rund wokół stadionu. Padłam w połowie pierwszej… Miałam wrażenie, że płuca zostawiłam po drodze, a do butów ktoś mi złośliwie wlał ołów. Sapałam, dyszałam, traciłam oddech, objętość mojej twarzy zwiększyła się dwukrotnie, a kolorem przypominałam dorodnego buraka. Utwierdziłam się w przekonaniu, że nie jest to sport dla mnie, że tego nie znoszę. Ale następnym razem podeszłam do biegania z głową, czyli z rozsądnym planem treningowym i odpowiednimi butami. Są niezbędna, aby chronić stawy. Na początku delikatnie truchtałam, a kiedy poczułam, że tracę oddech, przechodziłam do marszu. I tak dopóty, dopóki oddech się nie uspokoił i nie wrócił do swojego rytmu. Co tydzień wydłużałam odcinki biegowe i skracałam marszowe. Z każdym treningiem oddech wyrównywał się coraz szybciej, płuca już tak nie szalały, a ja zaczęłam mieć prawdziwą radość z biegania.
Czuję, jak treningi bardzo pozytywnie wpływają na mój organizm. Od kiedy biegam, nie zaziębiam się tak często jak kiedyś. Dzięki wydzielanym endorfinom jestem szczęśliwsza. Stałam się osobą świadomą swojego ciała. Jednocześnie, biegając, bardzo się spełniam. Szczególnie jak mam zły dzień, trening bardzo mi pomaga i sprawia, że czuję się lepiej, dodają mi też energii. To taki paradoks- na zmęczenie najlepsza jest aktywność fizyczna.
Bieganie stało się celem samym w sobie, bo nadało sens mojemu życiu. Trening jest dla mnie każdorazowo momentem wyciszenia. Wtedy jestem sama ze sobą. Mogę oderwać się od jakichkolwiek myśli i po prostu biec albo wręcz odwrotnie- przemyśleć pewne sprawy. Każdy trening jest inny, ale zawsze dodaje euforii. Czy bieg jest mniej lub bardziej intensywny, to nieistotne, bo i tak daje upust emocjom. Czasami wchodzę wręcz w stan hipnozy. Zdarzało się nawet, że trenowałam w ekstremalnych warunkach- temperatury minusowe, śnieg po kolana. Moi bliscy byli pewni, że się rozchoruję i będę miała zapalenie płuc. Pamiętam swój 15-kilometrowy bieg, podczas którego padało. Zastanawiałam się, co robić. Byłam w miejscu, gdzie ani nie mogłam zamówić taksówki, ani skorzystać z komunikacji miejskiej, i pomimo że lało jak z cebra, byłam nadal zmotywowana do zrealizowania celu, który sobie na ten dzień postanowiłam. Pomyślałam, że jeśli podczas półmaratonu się rozpada, to też nie odwołają imprezy, tylko będę musiała biec. I pobiegłam.
Wśród znajomych wielu deklaruje chęci do biegania, ale nikogo nie można zmuszać- bo każdy musi dojrzeć do tego sam. Ważne jest, aby biegać z sercem- nie przejmować się wynikami i bakiem kolejnych rekordów, ale biegać dla przyjemności. Dla mnie ważna jest każda meta, bez względu na wynik. Każda, bo to dowód na to, że chciało mi się chcieć.
Bieganie jest trudną dyscypliną sportu, bo jest bardzo indywidualne. Wiem jedynie, że każdy może zacząć w ten sposób dbać o siebie i to w każdym momencie życia. Ciężko trafić do danej osoby, bo wszyscy mamy inne oczekiwania. Dlatego nie namawiam, po prostu biegam.
Monika Dąbrowska
Wyróżnienie w konkursie na esej Zainspirowani do biegania
By Signovum • esej •