Przychodzi taki moment kiedy zakładasz buty i zaczynasz trucht, przystajesz po chwili, bo brakuje Ci powietrza, ale nie poddajesz się i po kilku dniach, czy tygodniach dostajesz nagrodę w postaci kilkudziesięciu minut biegu ciągłego. Zwykle wtedy wpadasz w euforię i cieszysz się jak dziecko – a potem pojawia się ta indywidualna biegowa filozofia, jakiś plan, który wdrożysz w swoje życie.
Jaka jest istota biegowej historii, która zawsze swe źródło ma w balansie naszego życia? Co nami kieruje, gdy decydujemy się na biegi długodystansowe? Za czym gonimy, przed czym uciekamy?
Biegam na nowo. Pierwszy raz założyłam buty 7 lat temu, kiedy dostałam zielone światło od mojego chirurga naczyniowego. Zakrzepica żył głębokich, w łydce prawej – po niefortunnym złamaniu – została opanowana. Wpadłam w szaleństwo, w którym bieganie staje się często narzędziem do nieustannego bicia rekordów, łamaczem bariery czasu i odległości. Nie zważałam na brak treningów ogólnorozwojowych, nie słuchałam swojego ciała, ból był naturalną istotą każdych startów. Do czasu, kiedy nie pozwolił mi stanąć. Pierwsza poważna kontuzja zabiła moje szaleństwo, zabiła też pasję.
Biegam na nowo po 7 latach. W marcu tego roku – dusząc się psychicznie i walcząc z somatycznymi dolegliwościami ciała, postanowiłam w bieganiu raz jeszcze poszukać metody terapeutycznej. Zaczynałam z rozwagą, bez presji na wynik, z przekonaniem, że tylko świadomy bieg przyniesie mi radość i ochroni przed kontuzją. Oprócz tradycyjnych treningów biegowych i ogólnorozwojowych – od początku wzmacniałam mięśnie środka. Mówię teraz na mnie „królowa planków”, bo oprócz tego, że deska stała się dla mnie ćwiczeniem powszednim – rutyną, jak codzienne mycie zębów to nakłaniam też innych, obserwując po sobie wzrost siły mięśniowej rąk i brzucha.
Bieganie dało mi drugie życie, namiastkę wolności, pustą głowę a jednocześnie niezmierzone pokłady kreatywności. Każdy bieg, to nowa przestrzeń do oswojenia, czas tylko dla siebie lub na obcowanie z ludźmi, z prawdziwą pasją, metoda aby coś przemyśleć, o czymś zapomnieć, przed czymś uciec lub do czegoś zmierzać. Bieganie stało się dla mnie wypełnieniem szarości dnia codziennego, nadało kolory i energię, moc i spontaniczność, wiarę w zmiany i wiarę w siebie. Pozwoliło mi cieszyć się małymi, ulotnymi, okruchami miejsc i zdarzeń, które nijak się mają do naszej pogoni za posiadaniem. Bieganie nauczyło mnie żyć pełnią.
Jaka jest więc istota biegowej historii? Co nami kieruje, gdy decydujemy się na biegi długodystansowe? Za czym gonimy, przed czym uciekamy?
Pragniemy być zdrowi, szukamy pasji, ukojenia, otuchy w życiu pełnym trosk i zmartwień? Pragniemy czasu do obcowania z naturą i sobą samym, a może potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem, sukcesu, poklasków, uznania? Każda historia biegowa ma inną motywacje, inne podłoże, do innego punktu zmierza. Czym jest więc bieganie i co nam daje? Czy jest metodą czy pułapką – kiedy za wszelką cenę chcemy osiągać najwyższy poziom, nieadekwatny do naszych możliwości. Czy istnieje uniwersalna odpowiedź?
Nie, bo każdy z nas ma swoje biegowe serce.
Magdalena Czechoska – wyróżnienie w konkursie na esej Zainspirowani do biegania
gru 19 2014
Biegowe serce
Przychodzi taki moment kiedy zakładasz buty i zaczynasz trucht, przystajesz po chwili, bo brakuje Ci powietrza, ale nie poddajesz się i po kilku dniach, czy tygodniach dostajesz nagrodę w postaci kilkudziesięciu minut biegu ciągłego. Zwykle wtedy wpadasz w euforię i cieszysz się jak dziecko – a potem pojawia się ta indywidualna biegowa filozofia, jakiś plan, który wdrożysz w swoje życie.
Jaka jest istota biegowej historii, która zawsze swe źródło ma w balansie naszego życia? Co nami kieruje, gdy decydujemy się na biegi długodystansowe? Za czym gonimy, przed czym uciekamy?
Biegam na nowo. Pierwszy raz założyłam buty 7 lat temu, kiedy dostałam zielone światło od mojego chirurga naczyniowego. Zakrzepica żył głębokich, w łydce prawej – po niefortunnym złamaniu – została opanowana. Wpadłam w szaleństwo, w którym bieganie staje się często narzędziem do nieustannego bicia rekordów, łamaczem bariery czasu i odległości. Nie zważałam na brak treningów ogólnorozwojowych, nie słuchałam swojego ciała, ból był naturalną istotą każdych startów. Do czasu, kiedy nie pozwolił mi stanąć. Pierwsza poważna kontuzja zabiła moje szaleństwo, zabiła też pasję.
Biegam na nowo po 7 latach. W marcu tego roku – dusząc się psychicznie i walcząc z somatycznymi dolegliwościami ciała, postanowiłam w bieganiu raz jeszcze poszukać metody terapeutycznej. Zaczynałam z rozwagą, bez presji na wynik, z przekonaniem, że tylko świadomy bieg przyniesie mi radość i ochroni przed kontuzją. Oprócz tradycyjnych treningów biegowych i ogólnorozwojowych – od początku wzmacniałam mięśnie środka. Mówię teraz na mnie „królowa planków”, bo oprócz tego, że deska stała się dla mnie ćwiczeniem powszednim – rutyną, jak codzienne mycie zębów to nakłaniam też innych, obserwując po sobie wzrost siły mięśniowej rąk i brzucha.
Bieganie dało mi drugie życie, namiastkę wolności, pustą głowę a jednocześnie niezmierzone pokłady kreatywności. Każdy bieg, to nowa przestrzeń do oswojenia, czas tylko dla siebie lub na obcowanie z ludźmi, z prawdziwą pasją, metoda aby coś przemyśleć, o czymś zapomnieć, przed czymś uciec lub do czegoś zmierzać. Bieganie stało się dla mnie wypełnieniem szarości dnia codziennego, nadało kolory i energię, moc i spontaniczność, wiarę w zmiany i wiarę w siebie. Pozwoliło mi cieszyć się małymi, ulotnymi, okruchami miejsc i zdarzeń, które nijak się mają do naszej pogoni za posiadaniem. Bieganie nauczyło mnie żyć pełnią.
Jaka jest więc istota biegowej historii? Co nami kieruje, gdy decydujemy się na biegi długodystansowe? Za czym gonimy, przed czym uciekamy?
Pragniemy być zdrowi, szukamy pasji, ukojenia, otuchy w życiu pełnym trosk i zmartwień? Pragniemy czasu do obcowania z naturą i sobą samym, a może potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem, sukcesu, poklasków, uznania? Każda historia biegowa ma inną motywacje, inne podłoże, do innego punktu zmierza. Czym jest więc bieganie i co nam daje? Czy jest metodą czy pułapką – kiedy za wszelką cenę chcemy osiągać najwyższy poziom, nieadekwatny do naszych możliwości. Czy istnieje uniwersalna odpowiedź?
Nie, bo każdy z nas ma swoje biegowe serce.
Magdalena Czechoska – wyróżnienie w konkursie na esej Zainspirowani do biegania
By Signovum • esej •